piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 7

Sorki że nic nie dodawałam ale nie miałam komputera... dobra nieważne macie 7 :)


-         No mów. Jestem ciekawa czego chce ta flądra.
-         Widzę że nie przepadasz za siostrą.
-         No nie specjalnie. Nie zaprosiła mnie na swój ślub bo nie miałam z kim iść.
-         Aha.Głupia. W każdym bądź razie Ona i jej mąż jadą na wakacje i nie mają co zrobić z małą Emilką. Możemy się nią zająć? Proszę cię noo, wiesz jak lubię dzieci.
-         No dobrze ale tylko dlatego że to moja siostrzenica. Ile ona w ogóle ma? Powiedziała ci?
-     No tak. 15 miesięcy.
-         To nie tak źle. Dobra zadzwonię do niej później.  A ty idź po mojego pieska.
-         Jak sobie życzysz kochanie. Dla ciebie wszystko.

Po śniadaniu Luiz poszedł po psa a ja zadzwoniłam do mojej siostry.
-         Halo Weronika?
-         No tak. Anka?
-         Tak. Weźmiemy Emilkę.
-         A ty mieszkasz z jakimś kolesiem?
-         Z Davidem Luizem.
-         No właśnie on mi się też tak przedstawił ale jakoś wam nie wierzę.
-         Dobra, przyjedziesz to się sama przekonasz. Adres prześle ci później smsem
-         No okej, pogadamy jak przyjadę. Buziaczki papa

Odłożyłam telefon i poszłam się umyć przebrać i pomalować. Po pół godzinie przyszedł David z pieskiem na smyczy. Był cały czarny tylko łapki miał jasne.

-         Kochanie. Wróciłem i mam piesia. – zawołał gdy tylko wszedł
-         To super. Dziękuje. Pokaż go. – powiedziałam a chłopak pokazał mi zwierzątko. No śliczny jest.
-         Nie tak śliczny jak ty. – odpowiedział i pocałował mnie.
-         Kochany jesteś.
-         Wiem. W ogóle to przeraża mnie fakt że twoja siostra ma 21 lat, męża i dziecko.
-         Ona jest z nim od 6 lat. Pobrali się dwa lata temu
-         Aha, a ładna jest?
-         Jak lubisz tlenione blondynki, to tak.
-         To już wolę ciebie.
-         A ja wolę mojego Hadesa.
-         Kogo?
-         No tego małego słodziaczka.
-         To ja nie jestem słodki?
-         Jesteś ale nie aż tak.
-         A weź. Nie lubię Cię.
-         Wiem. Ja ciebie też nie.

Dwa dni później do naszego mieszkania zapukała rodzinka mojej siostruni. Wera i Patrick byli zaskoczeni że to co powiedziałam im przy wyjeździe z Hiszpanii (czyli: zobaczycie będę mieszkać lepiej niż wy i znajdę sobie fajnego wysportowanego faceta) się spełniło. Posiedzieli chwilkę i taksówką pojechali na lotnisko. Nie minęło pół godziny a Luiz już uczył małą gry w nożną na środku salonu. Naprawdę ją polubił, nawet chciał żeby Emilka spała w nocy z nami ale mi ten pomysł średnio się podobał.
Kiedy Chelsea wyjechali do Stanów i musiałam zostać jeszcze kilka dni z Emilą mała stała się nie do zniesienia. Rzucała we mnie zabawkami, nie chciała spać, uciekała przedemną, nie chciała jeść itd. Kiedy już naprawdę nie dawałam sobie rady, zadzwoniłam po Julę.

-         I kiedy był David to wszystko było ok.? – zapytała moja przyjaciółka po tym jak wreszcie udało nam się uśpić małą blond diablicę.
-         Tak, jest zupełnie taka jak moja siostra w dzieciństwie.
-         No popatrz. Takie to małe a takie fałszywe.
-         Jeszcze dwa dni, dwa dni. Nie wytrzymam. Pomożesz mi?
-         Jasne, ale tylko dlatego że sama też by mnie z nią trafiło- powiedziała Jul po czym wyszła na balkon zapalić papierosa.

Następnego dnia zadzwonił David. Poprosił mnie abym spakowała dwie walizki, jedną dla niego i jedną dla mnie. Powiedział jeszcze tylko że pojedziemy w wyjątkowe miejsce po czym powiedział że musi kończyć i odezwie się jutro.