-
No mów. Jestem ciekawa czego chce ta flądra.
-
Widzę że nie przepadasz za siostrą.
-
No nie specjalnie. Nie zaprosiła mnie na swój ślub bo nie
miałam z kim iść.
-
Aha.Głupia. W każdym bądź razie Ona i jej mąż jadą na wakacje i nie
mają co zrobić z małą Emilką. Możemy się nią zająć? Proszę cię noo, wiesz jak
lubię dzieci.
-
No dobrze ale tylko dlatego że to moja siostrzenica. Ile ona w
ogóle ma? Powiedziała ci?
- No tak. 15 miesięcy.
-
To nie tak źle. Dobra zadzwonię do niej później. A ty idź po mojego pieska.
-
Jak sobie życzysz kochanie. Dla ciebie wszystko.
Po śniadaniu Luiz poszedł po psa a ja zadzwoniłam do mojej
siostry.
-
Halo Weronika?
-
No tak. Anka?
-
Tak. Weźmiemy Emilkę.
-
A ty mieszkasz z jakimś kolesiem?
-
Z Davidem Luizem.
-
No właśnie on mi się też tak przedstawił ale jakoś wam nie
wierzę.
-
Dobra, przyjedziesz to się sama przekonasz. Adres prześle ci
później smsem
-
No okej, pogadamy jak przyjadę. Buziaczki papa
Odłożyłam telefon i poszłam się umyć przebrać i pomalować.
Po pół godzinie przyszedł David z pieskiem na smyczy. Był cały czarny tylko
łapki miał jasne.
-
Kochanie. Wróciłem i mam piesia. – zawołał gdy tylko wszedł
-
To super. Dziękuje. Pokaż go. – powiedziałam a chłopak pokazał
mi zwierzątko. No śliczny jest.
-
Nie tak śliczny jak ty. – odpowiedział i pocałował mnie.
-
Kochany jesteś.
-
Wiem. W ogóle to przeraża mnie fakt że twoja siostra ma 21
lat, męża i dziecko.
-
Ona jest z nim od 6 lat. Pobrali się dwa lata temu
-
Aha, a ładna jest?
-
Jak lubisz tlenione blondynki, to tak.
-
To już wolę ciebie.
-
A ja wolę mojego Hadesa.
-
Kogo?
-
No tego małego słodziaczka.
-
To ja nie jestem słodki?
-
Jesteś ale nie aż tak.
-
A weź. Nie lubię Cię.
-
Wiem. Ja ciebie też nie.
Dwa dni później do naszego mieszkania zapukała rodzinka
mojej siostruni. Wera i Patrick byli zaskoczeni że to co powiedziałam im przy
wyjeździe z Hiszpanii (czyli: zobaczycie będę mieszkać lepiej niż wy i znajdę
sobie fajnego wysportowanego faceta) się spełniło. Posiedzieli chwilkę i
taksówką pojechali na lotnisko. Nie minęło pół godziny a Luiz już uczył małą
gry w nożną na środku salonu. Naprawdę ją polubił, nawet chciał żeby Emilka
spała w nocy z nami ale mi ten pomysł średnio się podobał.
Kiedy Chelsea wyjechali do Stanów i musiałam zostać jeszcze
kilka dni z Emilą mała stała się nie do zniesienia. Rzucała we mnie zabawkami,
nie chciała spać, uciekała przedemną, nie chciała jeść itd. Kiedy już naprawdę
nie dawałam sobie rady, zadzwoniłam po Julę.
-
I kiedy był David to wszystko było ok.? – zapytała moja
przyjaciółka po tym jak wreszcie udało nam się uśpić małą blond diablicę.
-
Tak, jest zupełnie taka jak moja siostra w dzieciństwie.
-
No popatrz. Takie to małe a takie fałszywe.
-
Jeszcze dwa dni, dwa dni. Nie wytrzymam. Pomożesz mi?
-
Jasne, ale tylko dlatego że sama też by mnie z nią trafiło-
powiedziała Jul po czym wyszła na balkon zapalić papierosa.
Następnego dnia zadzwonił David. Poprosił mnie abym
spakowała dwie walizki, jedną dla niego i jedną dla mnie. Powiedział jeszcze
tylko że pojedziemy w wyjątkowe miejsce po czym powiedział że musi kończyć i
odezwie się jutro.
Świetny blog, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :*
OdpowiedzUsuń